Jonasz to bohater biblijnej księgi Starego Testamentu. Jego historia może być opowieścią o niejednym człowieku żyjącym dzisiaj w bliskiej relacji z Bogiem, przeżywającym jednak kryzys tożsamości i wiary.

Czytając Księgę Jonasza spotykamy się z człowiekiem, który buntuje się przeciwko Bogu. Odrzuca daną mu łaskę posłania do głoszenia nawrócenia ludziom zagubionym. Nasz bohater, uciekając przed Panem, chce dotrzeć do miejsca jak najbardziej oddalonego od miasta, w którym miał świadczyć o Bogu. Jest gotowy by zerwać wszelkie więzi z Tym, kto do tej pory był Sensem jego życia. Chowa się przed Panem pod pokładem statku, jak ktoś, kto chce zapomnieć o sobie, swojej działalności i o Tym, kto dotychczas był blisko niego. Być może, wstydzi się swej złości i nieodpowiedzialnego wyboru. Być może nie jest w stanie przebaczyć sobie nieodpowiedniego zachowania, być może, nie widzi celu swojej dalszej pracy. Zapada w głęboki sen. Chce biernie spędzić czas. Odwraca się od przeszłości. Narzuca sobie manierę zapomnienia o wszystkim, czym dotychczas się zajmował. Gdy wychodzi o nim prawda, nie boi się stanąć przed Bogiem twarzą w twarz. Z odwagą rzuca propozycję zdesperowanym żeglarzom, aby wrzucili go w morze. Przyznaje, że to z jego powodu rozpętała się burza.

Jonasz jest człowiekiem odważnym, znającym Boga, cieszącym się Jego zaufaniem, żyjącym z Nim w przyjaźni. Zanurzony w odmęty morskich fal od razu, z żalem i z ufnością w Boże miłosierdzie, woła do swego Przyjaciela i Ojca. Jego głos jest usłyszany przez Pana. Żal, skrucha i ogołocenie budzą otępiałe sumienie naszego bohatera. Dzięki tlącej się w jego sercu nadziei wyznaje, iż jedynie Bóg jest jego Zbawieniem. Ciemność duszy ustępuje przed światłem nowego dnia, który głosi zwycięstwo życia nad śmiercią. Jonasz podejmuje misję głoszenia Bożego Miłosierdzia, którego doświadczył, i które przewyższa logikę ludzkiego rozumu.

A to modlitwa, która przemieniła Jonasza w nowego człowieka:

„W utrapieniu moim wołałem do Pana, a On mi odpowiedział.
Z głębokości Szeolu wzywałem pomocy, a Ty usłyszałeś mój głos.
Rzuciłeś mnie na głębię, we wnętrze morza, i nurt mnie ogarnął.
Wszystkie Twe morskie bałwany i fale Twoje przeszły nade mną.
Rzekłem do Ciebie: Wygnany daleko od oczu Twoich,
jakże choć tyle osiągnę, by móc wejrzeć na Twój święty przybytek?
Wody objęły mnie zewsząd, aż po gardło, ocean mnie otoczył, sitowie okoliło mi głowę.
Do posad gór zstąpiłem, zawory ziemi zostały poza mną na zawsze.
Ale Ty wyprowadziłeś życie moje z przepaści, Panie, mój Boże!
Gdy gasło we mnie życie, wspomniałem na Pana, a modlitwa moja dotarła do Ciebie, do Twego świętego przybytku.
Czciciele próżnych marności opuszczają Łaskawego dla nich.
Ale ja złożę Tobie ofiarę, z głośnym dziękczynieniem.
Spełnię to, co ślubowałem.
Zbawienie jest u Pana”.

(Jon 2, 2-10)

Rzuciłeś mnie na głębię, we wnętrze morza, i nurt mnie ogarnął.
« z 21 »


Opowiadanie o Jonaszu podpowiada nam, że Bóg nie rezygnuje z żadnego człowieka, że nieustannie pamięta o wszystkich swoich stworzeniach. Nikogo nie wyklucza z miłości i przyjaźni. Można przed Nim uciekać, ale nie uciec. Kataklizmy i tragedie, którymi przesycona jest cała zamieszkała przez ludzi ziemia, nie są karą Boga za grzechy wielu z nas. Są raczej wołaniem Boga o nasze człowieczeństwo, o miłość i o więzi przyjaźni. To nie Bóg inicjuje zło i niepowodzenia na świecie. Ich przyczyną jest nasz wybór odwracania się od Niego oraz chęć radzenia sobie bez Niego, poleganie na własnej, bardzo ograniczonej mądrości.