„Spuście rosę niebiosa z góry, a obłoki niech spuszczą z deszczem Sprawiedliwego…”
Msze Święte ku czci Matki Bożej, nazywane Roratami, kojarzą się nam z ciemnością rozświetloną świecami i lampionami niesionymi w procesji na wejście przez najmłodszych. Podobno w dawnych wiekach w Polsce tę procesję pełną powagi, zmierzającą do katedry na zamku królewskim, kończył Prymas Polski, który stawiał na ołtarzu niesioną świecę mówiąc:„ Jestem gotowy na sąd Boży”. Dziś raczej nie myślimy o sądzie Bożym, ale stojąc z zapaloną świecą, mówimy swoją postawą właściwie to samo: „Jesteśmy przygotowani, Panie Jezu, na Twoje przyjście! Czekam z radością! Przyjdź, Panie Jezu!”
Adwent to już i jeszcze nie. To ciemność i światło. Światło – znak tego, że Boża Obecność jest już z nami. Ciemności wokół nas – znak, że jeszcze nie w pełni doświadczamy życia Bożego. W czasie Rorat naszą kaplicę, tak jak nasze życie, rozświetlają dwa rodzaje światła: to znad tabernakulum – płynące z sakramentalnej Obecności Pana i to zapalonej świecy trzymanej w ręku – płynące z każdego serca pełnego miłości. Jest w nas jednak czekanie na wielkie Światło, na wielkie Gloria śpiewane z aniołami w wiecznej radości.